Keukenhof – ogród kuchenny, od kuchni
Hej Kwiatuszki!
Wycieczka do cebulowego świata nieopodal Amsterdamu była zaplanowana już w październiku, kiedy to jedno z bardziej znanych biur podróży przedstawiło promocyjną ofertę! Po obejrzeniu tysięcy zdjęć w internecie decyzja zapadła, wtedy to z pełną ekscytacją i optymizmem wydałam moje ostatnie zaskórniaki z nastawieniem na podróż życia, niesamowite wspomnienia i setki zdjęć w albumie rodzinnym. W końcu jestem ogrodnikiem! Każdy ogrodnik chce być w Keukenhof i zobaczyć 7 milionów roślin cebulowych na 32 hektarach, prawda?
Na miejscu byliśmy około godziny 8 rano. Zdziwił mnie widok olbrzymiego parkingu dla autobusów, jak się potem okazało o powierzchni zbliżonej do samych ogrodów… To już zwiastowało ciekawe przeżycia.
Ludzie na zdjęciu? Tylko z tego biura podróży, w którym wykupiłam wycieczkę, wyjechało… 10 autokarów. Chmury zwiastują nieciekawą pogodę ale nieustraszeni turyści wkraczają do kuchennego ogrodu hrabiny Jakobiny Bawarskiej, która niegdyś uprawiała w nim zaledwie kilka ziół.
Kaptury na głowach, szaliki na szyjach, kurtki zapięte pod sam nos, już wtedy żałowałam, że nie zabrałam ze sobą tej zimowej.
Bilet wstępu na taką imprezę – 16€, pomnożyć przed kurs = jakieś 65 zł. Mało? Dużo? Zależy kto ile zarabia, na studencką kieszeń – sporo. Dodatkowo w pakiecie dostajemy mapkę, przecieramy oczy ze zdziwienia i w duchu zastanawiamy się czy nogi nie odmówią nam posłuszeństwa.
Zostawieni na pastwę losu ruszamy na zwiedzanie. Nikt nie narzuca kierunku zwiedzania – dla mnie bomba. Jak się potem okazuje, odległości nie są tak przerażające. Przykładowo przejście z „Oranje Nassau” do „Willem-Alexander” zajmuje jakieś 3 minuty.
No to zaczynam cykać fotki, żeby czasami niczego nie pominąć. Jak się domyślacie zawsze i wszędzie na samym wstępie musi być najpiękniej.
Jak na razie zapowiada się nieźle. Poniżej najpiękniejsze miejsce w całym ogrodzie. Zestawione rośliny z piękną trawką i wodą – majstersztyk!
Na terenie ogrodów znajdują się także pawilony, w których można podziwiać inne rośliny i w takie dni jak ten ogrzać się choć na chwilę. Brr.
Oprócz ogrodników, w Keukenhof, ważną rolę sprawują tam także floryści. Tworzą niezwykłe kompozycje i dekoracje, które z pewnością urozmaicają tulipanową monotonię.
Pawilon o nazwie „Beatrix”, w którym wszelkiego rodzaju storczyki, zaaranżowany jak na święto zakochanych czy może jakiś ślub… Sama nie wiem.
I te przepiękne Wandy…
Każdego roku w ogrodzie ustalany jest motyw przewodni. W tym była to twórczość Vincenta van Gogha. Zadziwiająco głośno to akcentują, a nawiązań jest niewiele… A właściwie jedno… No chyba, że więcej nie zauważyłam. Obok jego twarzy były także „słoneczniki” skomponowane w podobny sposób. Ale nie wyglądały jak słoneczniki… więc ich nie fotografowałam. Prawda, że pięknie świnkowo-różowy Vincent z obciętym uchem? :)
Powyżej stary wiatrak, jednak nadal prężnie pracujący. To punkt widokowy na tulipanowe pola. Niestety w tym terminie z tulipanowych pól zostało…tyle.
Mam takie nieodparte wrażenie, że właśnie to tulipanowe pole zrobiłoby na mnie największe wrażenie. Mój błąd, że wybrałam ten termin.
Motyw niczym z Alicji z Krainy Czarów nieco mnie zaskoczył. Wiszący żyrandol na drzewie… ciekawe.
To tylko zwiastowało następną niespodziankę. Kącik miłosny. Tysiące fiszek wypisanych w kilkunastu językach świata i zawieszonych na ogromnym sercu. Fajna inicjatywa! Nie omieszkałam wypisać i zawiesić tam swojej :) Ciekawe tylko co potem robią z tymi karteczkami…
Zachwyciła mnie aleja azalii.
I bardzo wiekowych już metasekwoi.
A także śnieżnobiała hortensja! To dopiero cudo!
Zaniepokoił mnie niezidentyfikowany obiekt. Nadal nie wiem co przedstawiał lub do czego służył.
Już wcześniej wspominałam o ogromnych zasługach florystów. Kolejne kompozycje, tym razem z największego tam pawilonu „Willem-Alexander”.
Na zakończenie mam dla Was wisienkę na torcie. Kuchenne ogrody hrabiny Jakobiny przyciągają nie tylko turystów głodnych widoków ale także reżyserów egzotycznych filmów Bollywood! Wybrałam najłagodniejszą „scenkę” :)
Tak właśnie wyglądała moja przygoda z Keukenhof. Kolejnym punktem na mapie Holandii był Amsterdam. Z tej jednak wycieczki nie zdam Wam relacji… Byłoby to zbyt nieprofesjonalne i… u nas karalne.
Podsumowując, uczucia mam mieszane. Może gdyby warunki atmosferyczne były bardziej sprzyjające spacerom i podziwianiu, mój odbiór byłby dużo lepszy. Bardziej przypadły mi do gustu pawilony z roślinami niż 7 milionów zasadzonych cebulek. Naciapane placki tulipanów, bez ładu i składu, może się nie znam. I ta ogromna ilość odwiedzających, w niektórych alejkach nie sposób było swobodnie przejść. Mnogość ras i języków, prawie jak na krakowskim Wawelu w środku lata.
Ani nie polecam ani nie odradzam. Niech każdy się przekona i oceni. Ja już drugi raz tam nie zawitam.
Jeśli masz jakieś pytania zadaj je w komentarzu pod tym wpisem aby i inni mogli z nich skorzystać. Jeśli tylko będę miała wiedzę, z pewnością na nie odpowiem.
Ja też jestem ogrodnikiem tak jak ty i zawsze marzyłam aby pojechać do Keukenhof :) fotki robią wrażenie i ten świnkowy Vincenta van Gogh heh szkoda że dużo nie zostało z tych pól tulipanowych bo zdecydowanie nie trafiłaś z terminem. Może wybiorę się tam w te wakacje a przynajmniej bardzo bym chciała. Pozdrawiam
W wakacje to chyba nie ma co tam jechać. Ogród czynny jest tylko wtedy gdy kwitną tulipany i inne wczesnowiosenne rośliny cebulowe, jakoś od marca do połowy maja. Więc może skorzystasz w przyszłym roku. Ciekawe jaki wówczas będzie motyw przewodni :)
E tam, ja mam ładniejsze tulipany na podwórku :)
A tak serio, miejsce ciekawe, o ile jest się w okolicy. Jakoś specjalnie tam jechać chyba nie bardzo by mi się chciało. w sumie Twoja relacja też nie zachęca. Coś czuję, że nielegalna część wycieczki była o wiele ciekawsza.
piękna wycieczka. tez zawsze marzyłam o zobaczeniu tego miejsca i pewnie kiedyś tam zawitam. myślę, że pogoda ma kluczowe znaczenie w odbiorze takiego miejsca. mi się na twoich zdjęciach bardzo podoba, choć faktycznie można było coś podziałać z sensem z kolorami tych kompozycji etc. Ale może cały urok w tej paćkaninie ma być? nie wiem… mnie nie zniechęciłaś, bardziej cena wydaje mi się, delikatnie mówiąc, wygórowana :)
Czasem jest tak, że pewne miejsca wyglądaja piękniej na zdjęciach, niż w rzeczywistości. To się nazywa „syndrom paryski” :). Niestety czasem sytuacja wygląda odwrotnie. dla przykładu zachwycił mnie kiedyś ogród kuchenny przy pałacu w łomnicy, choć na zdjęciach wygląda on tragicznie. pozdrawiam :)
Ładne tulipany!
Piękne kwiatki. Tak tam kolorowo. Jeszcze nigdzie indziej nie widziałam tak rozmaitych kompozycji kwiatowych.
To właśnie kwintesencja Holandii, wiatraki i tulipany, tutaj widzę że piękne są. Bardzo fajne zdjęcia!